Elżbieta Glapiak: Wpływy z VAT są wyższe niż zakładano. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku, do kasy państwa wpłynęło o około 16 mld zł więcej z tego tytułu niż w tym samym czasie ubiegłego roku. Może więc warto rozważyć wreszcie powrót do poprzedniej stawki 22 proc., a może nawet obniżyć podatek od towarów i usług jeszcze bardziej – np. o 2 pkt. proc.
Leszek Skiba, wiceminister finansów: Nie prowadzimy prac w tym kierunku. Musimy zakończyć najpierw proces poprawy ściągalności podatków, dopiero potem – gdy już będzie wiadomo, jaki jest stan finansów publicznych – decyzja w tej sprawie zapadnie. Na pewno jednak nie jest to rzecz, jaką będziemy podejmować w tym roku.
Stawka VAT została podniesiona czasowo, jednak poprzedni rząd nie wywiązał się z obietnicy powrotu do poziomu 22 proc. po kilku latach. Może rząd Beaty Szydło to zrobi?
To przyczynek do szerszej dyskusji na temat polityki podatkowej rządu i odpowiedzi na pytanie: jaka jest największa bolączka Polaków. Czy największym zmartwieniem jest 23 proc. stawka VAT-u, czy może opodatkowanie pracy. Zanim podejmie się decyzję o powrocie do 22 proc. stawki VAT, może warto przeprowadzić dyskusję z obywatelami, ekspertami, przedsiębiorcami czy lepiej poświęcić ponad 7 mld zł – bo tyle mniej więcej uzyskujemy z 1 proc. VAT – na obniżenie o 1 pkt. proc. tego podatku, czy przeznaczyć je na obniżenie klina podatkowego dla pracownika, czyli obniżenie opodatkowania pracy.
Kiedy taki krok mógłby zostać podjęty?
Wtedy kiedy uporamy się ze ściągalnością i będziemy wiedzieli ile mamy pieniędzy.
Jakie zmiany w podatkach planujecie Państwo w przyszłym roku?
Podstawowe założenie, to podwyższenie dla najmniej zarabiających kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł.
W jaki sposób zamierzacie Państwo uzyskać 20 mld zł z uszczelniania systemu podatkowego. Ja przeglądałam Państwa komunikaty o wykrytych przypadkach wyłudzeń podatku VAT od początku tego roku. Z ujawnionych kwot trudno byłoby zebrać nawet miliard złotych.
Uszczelnianie jest bardzo pojemnym pojęciem. Obejmuje ono szereg działań w zakresie różnych podatków. W tym roku zamierzamy podnieść dochody z VAT dzięki poprawie ściągalności oraz w naturalny sposób poprzez wyższy wzrost gospodarczy. W trakcie prac nad budżetem 2017 r. założono, że dochody VAT wzrosną o 17 mld zł. Później, bo już na początku bieżącego roku, gdy pracowaliśmy nad Wieloletnim Planem Finansowym Państwa, szacunek MF co do wzrostu dochodów VAT poprawił się do 24 mld zł. W dalszym jednak ciągu 8 mld zł ma być efektem naturalnych procesów gospodarczych czyli wzrostu PKB, a pozostałe wpływy mają pojawić się dzięki czynnikom jednorazowym oraz poprawie ściągalności.
Czy taki nacisk na wyższą ściągalność podatków nie spowoduje, że pieniądza w obiegu będzie mniej, firmy będą bardziej obciążone, a to przyczyni się do szybszego załamania koniunktury?
Polska gospodarka funkcjonuje w takiej rzeczywistości obniżającego się deficytu już od dłuższego czasu i jakoś sobie z tym nieźle radzi. Wszystko zależy od tego, jak szybko przykręcany jest kurek, my robimy to stopniowo. Warunki funkcjonowania i konkurencji dla uczciwych przedsiębiorców – w wyniku naszych działań – powinny być coraz lepsze.
Kilka lat temu Bank Światowy przeprowadził audyt obciążeń podatkowych i parapodatkowych w Polsce. Wynikało z niego, że spora część różnych danin jest nieefektywna i przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Wtedy nic z tym nie zrobiono. Czy w ramach uszczelniania systemu zajmiecie się Państwo również ta sprawą?
Na pewno jest to konieczna praca, przyjrzymy się jeszcze raz temu raportowi i podejmiemy działania.
Od lat mówi się też, że należy zmniejszyć w Polsce odsetek wydatków sztywnych w budżecie Państwa. Jest ich obecnie ponad 70 proc. ogólnych wydatków.
Niewiele da się zrobić z wydatkami sztywnymi bez wprowadzenia wieloletniego planowania budżetowego. Większość z nich to dotacje do instytucji – np. FUS, KRUS oraz zdefiniowane ustawami świadczenia lub dotacje. Nie zmienimy szybko waloryzacji rent i emerytur, nie zmienimy zapisu o finansowaniu obronności. Poprawić efektywność wydatków sztywnych, odsztywnienie ich możemy osiągnąć wyłącznie poprzez zaplanowanie dysponowania tymi środkami na kilka lat do przodu. Te zmiany są możliwe dzięki reformie budżetowej. Rozmawiamy z nową panią wiceminister od budżetu nad znaczeniem tych zmian.
A co konkretnie zmieni się w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi?
Jednostki budżetowe będą lepiej planowały swoje wydatki, a w efekcie będą lepiej wydawały pieniądze. Dziś dysponenci są słabo motywowani do tego, aby efektywnie wydawać środki, bo jeśli w jednym roku coś zaoszczędzą, to w następnym o tyle zostanie pomniejszony ich budżet. Efekt jest taki, że pod koniec roku robią wszystko aby wydać to co mają w kasie co do grosza nie zawsze dbając o to, czy jest to rozsądne i efektywne. Chcemy aby planowanie było długofalowe, a pieniądze, które zostaną zaoszczędzone, albo z różnych przyczyn nie zostaną wydane, będą mogły być przeznaczone na inne cele w kolejnym, albo jeszcze kolejnym roku.
Pytanie, czy uda się cokolwiek zaoszczędzić, skoro wydatki rosną. Program 500+ pochłania więcej pieniędzy niż planowano, a dochodzą kolejne: 5 mld zł pochłonąć ma już w przyszłym roku waloryzacja rent i emerytur, miliard złotych ma być przeznaczony na program „Za życiem", około 10 mld zł kosztować będzie obniżenie wieku emerytalnego…
Wszystkie te wydatki muszą zmieścić się w dopuszczalnych ramach reguły wydatkowej. Pozwala ona na łączny wzrost wydatków w sektorze publicznym o nieco ponad 35 mld rocznie. A to oznacza, że jest przestrzeń na realizację wszystkich obietnic, tym bardziej, że towarzyszy temu wzrost PKB i poprawa ściągalności podatków. Program 500+ plus ma kosztować w tym roku około 1 mld zł więcej niż zakładano, ale ministerstwo rodziny bardzo dobrze radzi sobie z jego obsługą. Chciałbym jednocześnie zaznaczyć, że mimo rosnących wydatków dbamy też o obniżenie deficytu finansów publicznych. W tym roku wyniesie on ok. 2,9 proc. PKB. W przyszłym może wynieść 2,5 proc. PKB.
Zmiany w podatkach? Czy możemy się spodziewać jakiś podwyżek?
Nie, niczego takiego nie planujemy.
Nie pojawi się żaden nowy podatek? Podatek katastralny?
Z pewnością nie.
A jeśli chodzi o przyjęcie przez Polskę euro… Zobowiązaliśmy się do tego…
Strefa euro jest ciągle w naprawie, ten proces nie został zakończony, a to powoduje nieustającą dyskusję o sens przyjmowania do niej nowych członków. Trwa spór, jak powinna wyglądać unia walutowa, jaki powinien istnieć zakres ingerencji w sprawy członków. Kluczowy jest tu głos Niemiec, który mówi, że należy uczynić strefę euro bardziej atrakcyjną – nie w sferze federalizacji, ale najbardziej efektywnych rozwiązań, które spowodują, że wejście do unii walutowej będzie efektywne dla wszystkich. Nie może być bowiem tak, że każdą dziurę zasypują pieniądze pochodzące od bogatych członków tej strefy. Dziś dla Polski – dopóki strefa euro będzie obszarem ryzyka, na którym wciąż coś może wybuchnąć, a groźby wybuchu muszą tłumić wszyscy członkowie – wejście nie jest dobrym rozwiązaniem. Dla nas ważne jest, aby strefa euro była zdrowa, czemu kibicujemy. Musimy jednak czekać na prawdziwe zmiany, bo na razie przeważa argumentacja polityczna, czyli stwierdzenie, że może nam się przyjęcie euro nie opłaca, ale będziemy w prestiżowym klubie. Zazwyczaj Ci, którzy mówią: kup coś, co może jest niepraktyczne, ale ekskluzywne, próbuję wcisnąć towar drugiej jakości.
Czy istnieje horyzont czasowy, w którym wejdziemy do unii walutowej?
Stanie się to, gdy strefa euro będzie dobrze funkcjonowała, a Polska będzie nowoczesnym krajem, który będzie notował nadwyżki w handlu zagranicznym, eksportując super nowoczesne produkty i chroniąc się przed nadmierną aprecjacją złotego przyjęcie euro będzie mocnym argumentem.
Rozmawiała: Elżbieta Glapiak