«Powrót

Sprawy państwa nie mogą być przedmiotem licytacji - Gazeta Polska Codziennie - 23 stycznia 2017 r.

Sprawy państwa nie mogą być przedmiotem licytacji - Gazeta Polska Codziennie - 23 stycznia 2017 r.

Sprawy państwa nie mogą być przedmiotem licytacji - Gazeta Polska Codziennie - 23 stycznia 2017 r.

W piątek oglądaliśmy zaprzysiężenie nowego Prezydenta USA. W ostatnich tygodniach słyszeliśmy często pytanie: czy Stany Zjednoczone są demokratycznym państwem?

Według samych Amerykanów ich państwo jest przykładem, takim wzorcem z Sevres, dla innych krajów, jeśli chodzi o demokrację. To wynik oglądu ich samych swojej historii, tradycji, poszanowania instytucji państwowych i odwrotnie – szacunku państwa wobec swoich obywateli. To także obopólne zaufanie. Proszę zauważyć, że Stany Zjednoczone mają nie tylko najstarszą na świecie konstytucję, ale jest to ta sama konstytucja, co w chwili jej uchwalenia.

Z poprawkami.

Naturalnie. Świat się zmienia, zachodzą różne procesy, które muszą być uwzględnione w ustawie zasadniczej, ale „My, naród Stanów Zjednoczonych..." w preambule jest ten sam. Podobnie jak zasadnicza część całej ustawy.

Pytam o demokrację w Stanach, bo w czerwcu br. w Izbie Reprezentantów doszło do ciekawej sytuacji, gdy będący w mniejszości Demokraci domagali się wniesienia pod obrady głosowania nad ustawą ograniczającą dostęp do broni. Spiker oddalił ten punkt, na co Demokraci rozpoczęli okupację izby…

Rzeczywiście. Protestujący zostali wówczas odcięci od telewizyjnych kamer, więc nagrywali protest na swoich smartfonach. Było to sprzeczne z obowiązującymi przepisami, które zabraniają wnoszenia tego typu urządzeń na salę obrad. Co prawda stacje telewizyjne wykorzystały cały ten protest do kreowania „newsa" dnia i wykorzystano nagrania ze smartfonów, ale jednocześnie przypomniano o łamaniu prawa przez protestujących. Oni sami nie wzbudzili jakiegoś szczególnego zainteresowania ze strony społeczeństwa. Pojawiła się niewielka grupka wspierająca protestujących, ale nic szczególnego się nie wydarzyło. Protest trwał 26 godzin. Nikt z artystów, celebrytów, polityków innych państw itd. nie protestował. Uznano, że gra nie była warta świeczki. Mało tego, Paul Ryan, spiker, czyli jakby nasz marszałek Sejmu – po pół roku, w grudniu, zdecydował, że protestujący powinni ponieść kary finansowe. Co ciekawe, zgadzają się z tym nawet najbardziej lewicowe media ze Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża, zwykle niepozostawiające suchej nitki na Republikanach.

Są jakieś analogie do ostatniego protestu opozycji na Wiejskiej?

Tak, są pewne analogie co do trybu pracy parlamentów w obu krajach. Tyle że w Stanach, poza pierwszym dniem „okupacji", media nie poświęcały temu wydarzeniu istotniejszej uwagi. Nikt nie mówił o „łamaniu demokracji", o wyprowadzaniu ludzi na ulicę. Społeczeństwo amerykańskie ma w tym względzie zaufanie do swojego systemu, prawa i do instytucji państwowych. A także do polityków, bez względu na ich przynależność partyjną.

Media głównego nurtu oraz opozycja wciąż sugerują, że ostre spory polityczne to wyłącznie polska domena. I że zawsze winne są ugrupowania prawicowe…

Spory, kłótnie, a nawet przepychanki spotyka się w parlamentach na całym świecie. Nie ma tutaj reguł geograficznych, religijnych, kulturowych czy politycznych. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, o co tak naprawdę prowadzi się spór. Dzisiejsza opozycja w Polsce oprócz polityków skupia też różnego rodzaju celebrytów. To ludzie kultury, teatru, filmu, literatury, sportu itd.

Czy ktoś im knebluje usta?

Bardzo się zdziwiłem, gdy przeczytałem wypowiedź pewnej aktorki, że jadąc tramwajem czuła się jak dziecko żydowskie w czasach okupacji, bo – jak twierdziła – ktoś się na nią znacząco patrzył ze względu na przypięty do jej ubrania znaczek KOD-u. Dochodzimy więc do jakiegoś absurdu, gdy realne zagrożenie życia z czasów okupacji przyrównuje się do – być może – jakiegoś krytycznego spojrzenia. Gdzie tu symetria i jak prowadzić dyskusję? Mamy konkretny program polityczny i gospodarczy, pokazujemy, że można bardziej sprawiedliwie rozdzielać te efekty transformacji, które są pozytywne. Przecież ciągle widzimy wokół siebie ludzi, którzy mimo ciężkiej pracy ledwie wiążą koniec z końcem. Opozycji to nie jest na rękę, bo działała zwykle na rzecz grup bardziej uprzywilejowanych. Stąd te krzyki, nasyłanie instytucji unijnych, czarny PR, gdzie Polskę chce się przedstawić jako kraj totalitarny, porównując dzisiejszą sytuację z okresem stanu wojennego. Jednocześnie opozycja nie ma konkretnych odpowiedzi na nasz program. Tylko krytykę, a ostatnio także próbę destabilizacji państwa.

Opozycja zarzuca, że zawłaszczacie państwo.

Na zło trzeba reagować, a nie nazywać „dobrem inaczej". To w końcu Jürgen Habermas przed kilku laty pisał, że jeśli nie są zapewnione warunki materialne i kulturowe do powszechnego, równego i autonomicznego korzystania z prawa do uczestnictwa w życiu społecznym i publicznym, to demokratyczna konstytucja jest tylko fasadą. My nie tylko nie zawłaszczamy państwa, ale przywracamy jego instytucjom właściwe znaczenie i normalność. Sądy i sędziowie nie mogą być „specjalną kastą", jak sami siebie nazywają, tylko mają rozstrzygać sprawy szybko i efektywnie dla pożytku całego społeczeństwa. Instytuty naukowe i uczelnie nie mogą tworzyć na zasadzie „sztuka dla sztuki", lecz powinny być częścią krwiobiegu gospodarczego. A Sejm jest od debatowania i spierania się, a nie od okupowania mównicy.

Gdzie jest widoczne to, że wasz rząd działa dla dobra „zwykłego Polaka"?

Za czasów poprzednich rządów PKB wzrósł o 30 proc., a płace o 15 proc. Za rządów PiS-u: 5,5 proc. wzrostu płac w poprzednim roku, i tyle samo będzie średnio w tym roku. Wzrost płac jest więc znacznie szybszy. Zmieniliśmy rozkład i zasady świadczeń społecznych. Za czasów PO-PSL nigdy nie wypełniono planu budżetowego w świadczeniach społecznych. My do dopłaty 500+ dodajemy kolejne 4 mld zł na różne świadczenia społeczne i rodzinne. Przyciąganie inwestorów w poprzednich 25 latach najczęściej wiązało się z prywatyzacją, a więc z wyprzedawaniem polskiego majątku. My przyciągnęliśmy w ciągu roku więcej inwestorów niż nasi poprzednicy przez osiem lat i to są inwestycje typu greenfield, czyli bez sprzedaży majątku polskiego – nowe inwestycje i nowe miejsca pracy. To dzięki temu bezrobocie jest najniższe w historii ostatnich 27 lat.

Opozycja twierdzi, że swoimi działaniami robicie z Polski skansen, że ośmieszacie nasz kraj za granicą.

Jeśli to skansen, to myślę, że wielu chciałoby mieć taki u siebie, z wieloma inwestycjami technologicznymi z „górnej półki", z prospołecznym nastawieniem. A co do ośmieszania... Sądzę, że większość Polaków rozumie, iż donoszenie na własny kraj za granicą to równia pochyła. Chciałbym, abyśmy kilka kluczowych tematów wyjęli poza nawias sporu politycznego. Integralność terytorialna, kwestie obronności i bezpieczeństwa kraju nie mogą być przedmiotem licytacji, bo to osłabia zdolności obronne kraju. Niszcząc reputację Polski za granicą, jak robią to niektóre polskie media i partie opozycyjne, przyczyniamy się do osłabiania potencjału wzrostu. To mi przypomina najgorsze „tradycje" XVIII-wieczne.

Wrócił Pan w piątek z 47. Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Czy spotkał się Pan z jakimś ostracyzmem wobec Polski? Czy miał Pan problem z rozmawianiem z przedstawicielami biznesu lub zagranicznymi politykami?

Chyba Pani żartuje. Mój kalendarz był bardzo szczelnie wypełniony. Oprócz udziału w kilku ważnych sesjach tematycznych miałem wiele niezwykle obiecujących rozmów – z przedstawicielami sektora motoryzacyjnego, z firmami z sektora finansowego, przemysłowego oraz rozmowy na szczeblu polityczno-gospodarczym, m.in. z głównym ekonomistą agencji ratingowej S&P. Bardzo ważny był dla mnie także udział w dyskusji na temat międzynarodowego unikania opodatkowania, bo mocno podkreślam od pierwszego dnia, kiedy objąłem urząd, że międzynarodowa społeczność powinna na poważnie zająć się unikaniem płacenia podatków czy tzw. agresywną optymalizacją podatkową. Ta sesja była bardzo symptomatyczna, bowiem w poprzednich latach w Davos mówiono raczej o konieczności obniżek podatków, o znoszeniu barier handlowych i dalszej deregulacji na rzecz wielkiego biznesu. Dziś elity gospodarcze i ekonomiczne świata zaczynają rozumieć, że nie da się dalej w ten sposób prowadzić rozwoju gospodarczego, bo dotychczasowy model wywołuje rozwarstwienie i znaczące zaostrzenie nastrojów społecznych. Naszą odpowiedzią na te wyzwania jest wielki prospołeczny plan działań, w ramach którego przeznaczyliśmy dla ludzi 40 mld zł w roku 2017 i ponad 50 mld dodatkowo każdego kolejnego roku. Nigdy nie było takiego transferu społecznego. To też bardzo niepokoi opozycję. Ten prospołeczny plan jest wspierany w ramach Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, którą realizuje rząd pani premier Beaty Szydło.

Rozmawiała: Magdalena Nowak

«Powrót